Geoblog.pl    daga    Podróże    birma (myanmar) & laos    Bagan
Zwiń mapę
2009
10
lis

Bagan

 
Birma
Birma, Bagan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10585 km
 
wlasnie mi zzarlo wszystko co przed chwila napsalam.
dzien zaczal sie bardzo niekorzystnie i jeszcze gorzej sie rozwijal. przez 2 godziny probowalysmy znalesc jakies polaczenie z yangon, ale albo bylo za wczescnie, albo nie mogli nim jechac turysci, albo wszyscy dookola mowili, ze nie wiadomo jak to bedzie w punktualnoscia, a pociagi owszem sa, ale jak jezdza nie wie nikt. ostatecznie wybralysmy fatalne rozwiazanie autobusowe o 15:00. okazalo sie ze nie ma juz miejsc w zadnym z 3 jezdzacych o tej samej porze autobusow. jedyna mozliwosc na dodatkowych , prowizorycznych krzeselkach ( 16 godzin, w przejsciu , bez mozliwosci wyciagniecia nog!!!) w chwili rozpaczy przypomnialysmy sobie o samolotach. jesli " nasz agent rurystyczny" je zdobyl to lecimy jutro wieczorem. planujemy pojechac na lotnisko dorozka. czy to nie bedzie chic?
bagan dzisiaj juz nam sie podobal. swiatyn jak grzybow, na te mniejsze nawet nie patrzylysmy. udalo nam sie dojechac ( na rowerach) do kilkunastu najwazniejszych. w tej sakralnej dzungli zgubilysmy sie w pewnym momencie, a bylo niemilosiernie goraco, slocne grzalo jak szalone a nam konczyla sie woda. dotarlysmy do jakiejs wioski, gdzie nie bylo zadnych turystow. w pierwszym napotkanym skelpie zapytalysmy o wode. natychmiast zrobilo sie male zamieszanie: wlasciciel sklepu, jego matka, tesciowa, ciezarna zona i 2 dzieci zorganizowali dwa fotele, zanim nie zostal wyciagniety wiatrak, ktos nas czyms wachlowal. potem wjechaly orzeszki i banany. to sie nazywa goscinnosc. rozmowa nam sie nie bardzo kleila, bo nasz burmanski zupelnie nie, a szefa angielski nie bardzo.
na obiad poszlysmy w tej samej wsi do rodzinnej, niedawno otwartej knajpki. na dzien dobry tradycyjnie juz orzeszki plu domowej robotu cukierki i jakies placuszki. potem noodle z warzywami, baklazany ( jakos dziwnie robione, ale pyszne) i fasolka, wszystko w smakowitym sosie. na podwieczorek banany, a na dowidzenia po branzoletce z laki. to byl najlepszy posilek jaki jadlysmy w birmie, a jemy tu bardzo dobrze. 4 $.
dzieciaki sprzedajace co sie da pod swiatyniami sa multilingwistyczne. 2 panienki rozmawialy z nami jakies 5 minut po polsku. oniemialysmy. a takie numery wykrecaja jeszcze w paru innych jezykach.
zachod slonca nad bagan- zjawiskowy, nawet sprzet foto dzisiaj wspolpracowal
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
marciontko
marciontko - 2009-11-10 18:37
ej, Daga, jak Ci nie zapisuje treści to sobie w mailu pisz i zapisuj na bieżąco bo geoblog czasami robi takie psikusy i można potem "cholery" dostać, pozdrowionka z zachmurzonej i deszczowej Wawy :)
 
misiek
misiek - 2009-11-11 01:50
no tak, dzieci multilingwistyczne a sarkozy nawet niewiadomo po ilu latach nauki angielskiego nadal zalosny (:
 
kiclaw
kiclaw - 2009-11-16 14:58
To nie wina Geobloga, tylko troska o bezpieczenstwo uzytkownikow :) Chodzi o to, ze po jakims czasie Geoblog wylogowuje sie na wypadek, gdyby uzytkownik zapomnial tego zrobic i zostawil wlaczony komputer w jakiejs kafejce. Jezeli siedzicie dlugo przy jakims wpisie, to albo piszcie go najpierw np. w notepadzie, albo przed potwierdzeniem zaznaczcie caly tekst i skopiujcie do pamieci (ctr c). Jezeli okaze sie, ze Was wylogowalo, logujecie sie ponownie i wklejacie tekst ctr v
 
 
zwiedziła 42.5% świata (85 państw)
Zasoby: 690 wpisów690 157 komentarzy157 6034 zdjęcia6034 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
30.08.2024 - 22.09.2024
 
 
18.05.2024 - 23.05.2024
 
 
13.01.2024 - 27.01.2024