po chwilowej przerwie- nie wyrabiamy sie- tyle tu atrakcji i zadan do zrealizowania, tym razem z inle lake. to podobno najbardziej turystyczne miejsce w birmie. jedynymi tego przejawami sa knajpy zrobione pod zachodnich turystow z nieco wyzszymi cenami. co do przyjezdnych, to kilku widzialysmy, ale o tlumach raczej nie mozna mowic.
po 11 godzinach w bardzo niewygodnym autobusie, pokonalysmy trase 210 km, niezwykle wyboistej trasy- droga miala charakter glownie bity, daleki od asfaltu. upatrzony wczesniej hotel okazal sie przyjemny i czysty, a co najwazniejsze wpuszczono nas o 5 nad ranem do pokoju. dopiero po kilkugodzinnej drzemce zorientowalysmy sie, ze za plotem jest swiatynia, w ktorej od kilku godzin bez przerwy spiewaja dosc monotonne modlitwy. na szczescie przerwy w dostawie pradu sa dosc czeste i regularnie pada mikrofon, a bez niego ich moc pryska.
Nyaung Shwe jest urokliwym miasteczkiem, nareszcie po kilku dniach w "metropoliach" wyladowalysmy na prownicji, jest ciszej ( nieliczac mnichow z sasiedztwa), czysciej i kolorowiej. po krotkiej wizycie na targu i mniej lub bardziej udanych sesjach fotograficznych ( liczne mniejszosi narodowe zamieszkujace okoliczne wzgorza), wybralysmy sie na rowerch nad jezioro. wydwalo nam sie, ze siec drog nie jest tu zbyt rozbudowana i bez problemu w godzine dostaniemy sie do wyznaczonego celu. po jakis 2 godzinach "tour de inle lake", glownie pod gorke, gdy nawet nam przed oczami jezioro nie zamigotalo, jakis wiesniak oswiecil nas , ze jedziemy w zupelnie przeciwnym kierunku! zawrocilysmy i ostatecznie skonczylysmy w wiosce nad kanalem, gdzie okoliczna dzieciarnia na ochotnika pozowala do zdjec, z dzika radoscia ogladala sie na ekranie, zeby po chwili sprobowac swoich sil w roli fotografa.
dzien meczacy, glownie przez nieplanowana jazde po gorkach, skonczylysmy na tradycyjnym masazu. szkola nieco inne niz ta z rangoon, ale jak zapewniali spece, przekazywana od osmiu pokolen, baaardzo wskazana na umeczone cialo. na zakonczenie wtrali w nas masc z kota i tak, potwornie cuchnac zjadlysmy kolacje
Mamo- gdzie ten budda w okularach???