Wyjazd na plaskowyz, na ponad 4000 mnpm. Dziwne, ale tych wysokosci wogole sie tu nie odczuwa. Sniadanie nad jeziorem- i znowu : wow! Potem wizyta w kilku wioskach, ktore pewnie planowane sa do przylaczenia do stalego programu turystycznego...ludzie dalej mieszkaja tu bardzo prosto, ale przynajmniej maja prad ( energii slonecznej tu nie brakuje) i wode ( nie mam pojecia skad, ale maja). Przed 20 laty, zanim dotarli turysci, ludzie mieszkali tu w jaskiniach!!! Amerykanie, ktorzy maja tu swoje obserwatoria i centra badawcze, juz dawno wyladowali na ksiezycu, a tu panowala epoka prawie kamienia( soli) lupanego...
Na kociec rezerwat pelikanow.
Mimo ze San Pedro to klasyczne centrum turystyczne, prawie sztucznie stworzone do obslugi i zaspokojenia prawie kazdej zachcianki gosci, panuje tu bardzo mila atmosfera, miejscowi sa super uprzejmi, pomocni. Nie ma stresu, chorej konkurencji, naganiania. Przez caly ten czas nie mialam ani razu poczucia, ze ktos chce mnie naciagnac, wykorzystac jak glupiego bialasa. Moze dlatego, ze region bardzo profituje z rozwoju turystyki i szanuje kazdego przybysza.
Dobrze, ze spontanicznie zdecydowalam sie tu przyjechac- to byl chyba highleight calych wakacji.