Pingwiny sa smieszne, ale chyba nie maja latwego zycia. Tj. Mogloby byc gorzej, bo w koncu te ktore widzialam mieszkaja w rezerwacie ( Isla Magdalena), kazdy ma swoja norke, a rodziny nawet kilka, nie zdziwilabym sie gdyby je dokarmiali, nikt do nich nie strzela, nie robi zdjec z fleshem, ale ...maja tekie krotkie nozki, polaczone tym zwisajacym brzuszkiem, ktory ciagna po ziemi, podobnie jak i ogonki. No i te skrzydelka, ktore niewiadomo czemu sluza. I tak smiesznie musza sie kiwac, jakby cos mialy z biodrami, chociaz pewnie bioder nie maja, no bo gdzie na tej dlugosci? I malutkie sa te pingwiny z Patagonii, maksymalnie 30 cm, to ptaszydla, ktore z nimi na tej wyspie zyja sa czasami wieksze...ale jedno trzeba im przyznac, sa bardzo pocieszne.
Na Isla Margarita nie moglismy przycumowac, bo to rezerwat zamniety i nawet nie ma infrastruktury- patrz pomostu. Kapitan podplyna jak mogl najblizej ( nie byl wlochem, a na pokladzie nie bylo zadnej zdesperowanej panny,ktora chcialaby foczki poglaskac), tak za na mega zblizeniu mozna bylo zobaczyc wylegujace sie na brzegu foki i lwy morskie. Te to maja cielska i tez nie robia wrazenia jakby aktywnosc fizyczna byla ich hobby. Byly jednak tak daleko, ze bardziej widzialam je oczyma wyobrazni.
No risk no fun, tym razem nie z mojej winy, kierowca busu na lotnisko, juz w drodze otrzymywal kolejne zgloszenia i zamiast prosciutko na lotnisko zrobil nam maly tour de punta arenas, na pelnym gazie. A na chwile przed celem zajechal jeszcze na stacje zeby zatankowac. Ale na czas dojechalismy.