No to przelecialam sie dzisiaj po ponoc najpiekniejszym parku ameryki poludniowej, w sumie 30 km i ...sie wyciszylam. A co! Widoki az dech zapiera, nie tylko trzy "bramy" do ktorych powedruje jeszcze jutro, zeby popodziwiac je z lepszej, ale i popularniejszej perspektywy, ale te jeziora, laguny we wszystkich odcieniach turkusu- od zwyklego, przez turkusowniejszy az do najturkusowniejszego. Woooow!!! Do tego gory, pagorki i lodowce. Pieknie! Poinformowana LP ze do celu, ktory sobie dzis obralam- Cuerno del Paine potrzebuje 7 godzin- narzucilam sobie zdecydowane tempo, po okolo 6 godzinach zorientowalam sie, ze jestem juz u "francuzow", kilka kilometrow dalej...do "brytyjczykow" sie juz nie odwazylam isc, bo mimo ambitnego tempa, moglabym nie wrocic do domu przed zmrokiem , a tego bym nie chciala. Widoki piekne, mam nadzieje ze zdjecia wyjda. Teraz bola mnie miesnie, ktorych u siebie nie podejzewalam i kosci o istnieniu ktorych juz zapomnialam.
Park narodowy " Torres del Paine" jest nie tylko piekny, ale i bardzo czysto zachowany, przez 9 godzin wedrowki nie napatoczylam sie na zadne smieci, odpady, oznaki niechcianej cywilizacjij. Moze to efekt ograniczonej bazy gastronomicznej, znalazlam jeden sklepik, kolo mojego schroniska, poza tym wszystkie refugia proponuja jakies czekoladki i herbatniki i w okreslonych godzinach: sniadania, lunche i kolacje. Na wedrowke lepiej zaopatrzyc sie w prowiant przed wyruszeniem w droge.
Miejsce w schronisku albo hotelu trzeba rezerwowac z duzym wyprzedzeniem, dojazd do parku jest w sumie tez ograniczony - 7 czy 8 autobusow wyruszajacych o 14:30 z puerto natales i tyle samo o 7. Dzieki temu spotyka sie na trasach innych turystow ale na pewno nie stoi sie w korkach. Wstep do parku, bez wzgledu na dlugosc pobytu kosztuje ok 40 euro.