Wszystko pieknie zaplanowalam, pociag do matsumoto, a potem autobus do kamikochi. Tradycyjnie juz pobudka o swicie, trucht na stacje, lokalny pociag,info turystyczna w matsumoto i..od 15 listopada kamikochi jest zamkniete..czyli jak? Nie jezdza zadne autobusy, nie ma mozliwosci przejazdu taksowka,na piechote za daleko...dupa blada!!! Wscieklam sie potwornie, bo juz jazdy tymi lokalnymi mam dosc, a poza tym mam wrazenie, ze od kiedy w te gory przyjechalam, nic tylko w pociagach, albo na dworcach siedze. I co tu poczac z tak fatalnie rozpoczetym dniem? Spa dla malp! Ja sama po wczorajszym pobycie w hotelnowym onsen juz sie moczyc w goracych zrodlach nie chcialam, ale wylegujace sie w nich malpy...czemu nie. Malpy byly a jakze, moczyly sie dlugo i cierpliwie, calymi rodzinami, szukajac sobie wzajemnie w futerkach wszelkich paskudztw, male, duze, mlode, bardzo mlode i bardzo stare...widok uroczy doznania olfaktoryczne nieco mniej przyjemne. Do jigokudani yaen-koen zjechalo sie wiecej takich sierot jak ja, ktorym inne plany nie wyszly, a zeby nie bylo nam zbyt dobrze przy kompielisku zerwala sie potworna ulewa. Wszyscy przemoczeni do ostatniej nitki suszylismy sie przy ogniu w schronisku, wymieniajac japonskie doswiadczenia. Calkiem tam nawet milo bylo i nastroj mi sie nieco poprawil, po tak fatalnym poranku. Poznym polodniem wyladowalismy na wspolnej degustacji potraw japonskich.