Wstalam jak zaplanowalam i o 6 bylam w pociagu. Rano zaczal w nagano pruszyc snieg, powoli robi sie tu chlodno, najwyzszy czas, grudzien. Tym razem wszystko przebiegalo bez zaklocen, z pociagu przesiadlam sie do autobusus i kolo 9 bylam w magome. Urocze miesteczko/ wioska z ktorej prowadzi prawie osmiokilometrowa trasa, czesciowo przez inne wioski, ale glownie przez lasy i gory ( ok, pagorki) do tsumago.ze pogoda przyjazdna, a krajobraz mily oku w niecale 2 godziny bylam na miejscu. Tu przebieglam sie wzdluz glownej ulicy. Widac, ze sezon sie skonczyl, bo wiekszosc z lezacych na trasie knajpek i sklepow z pamiatkami byla zamknieta. Ale kilka domow bylo udostepnionych dla turystow- tj. Mozna bylo na parter zajzez i zobaczyc jak sie kiedys zylo. Mialam do wyboru czekac na autobus do magone przez godzine, albo pognac spowrotem na piechote. Wiec pognalam i w 4,5 godziny obrocilam w dwie strony ( lp. Podaje ze w jednym kieunku idzie sie od 3 do 6 godzin). Zapomnilam wspomniec o tym, ze w gorach jest znacznie mniej ludzi, czulam sie wrecz jak na pustkowiu, ale wlasnie jade do tokyo i za chwiele wkomponuje sie w 20 milionowy tlum. Juz sie ciesze.