Osaka to juz troche inna bajka, potraktowalam ja jak przygotowanie do tokyo. zwiedzalam ja w bardzo sportowym tempie, powiedzmy dostosowalam sie do pulsu miasta. A to juz troche inny kaliber niz kyoto czy hiroshima. Zaczelam od budynku Umeda, 2 wiezy pomiedzy ktorymi gdzies miedzy 39 i 42 pietrem jada przeszkole ruchome schody. O ile w oszklonej zewnetrznej windzie jeszcze sie calkiem niezle trzymalam, to te schody- troche mnie przerazaly.dosc irracjonalnie kurczowo trzymalam sie poreczy, jakby mi to w razie czego pomoc mialo. A na 42 pietrze wychodzi sie na otwarty taras widokowy...dobrze, ze nie wialo. Z gory osaka wyglada znacznie lepiej niz z okien shinkansen. A na dole czekal na zwiedzajacych sliczny niemiecki weinachtsmarkt z kielbaskami i golonka.
Klusem pognalam na zamek, ktory juz byl zamykany, ale to nie szkodzi, bo juz sie nauczylam, ze w wiekszosci ogladanych zamkow nic ciekawego nie ma, ale z zewnatrz wygladal ladnie. Nic to, ze to replika wybudowana w 20 wieku w miejscu zburzonego wczesniej prawdziwego zamku z 16 wieku. Czy to jakas tradycja, sport narodowy- odbudowywanie zburzonych fortec?
A po zmierzchu- strasznie wczesnie robi sie tu ciemno, trafilam do centrum- Dotombori i Amerika-mura . Rozswietlone neonami dzilnice knajp i sklepow roznej masci- od dziupli dla amerykofilow, przez alternatywne butiki po diora. Szalenstwo !
Pisalam juz ze uwielbiam japonska kolej? Jest fenomenalna, wszedzie mozna nia dojechac. Jest czysta, szybka i punktualna. Nie wiem jak oni to robia, ale jeszcze ani razu nie mialam opoznienia, a jezdze tu duzo!a maszynisci nosza biale rekawiczki.
serwer zwarjowal i nie wyszukuje polozenia na mapie, wszystko laduje w oceanie