No i okazuje sie, ze dobry futong i poduszka wypchana jakimis ziarnami ( juz wiem, to luska gryczana) swietnie mi sluza. Dawno sie juz tak dobrze nie wyspalam. Tylko ogrzewanie przez klime wydaje mi sie nadmiernym luksusem, ale co tam, place- mam.
Sniadanie japonskie- na macie, w kucki przed stolikiem jamnikiem, w ladnej sali. Obok 3 wlochow pijacych amerykanska lure, a ja.. na tacy z laki kilka miseczek, i jeden garnuszek na ogniu z zupa z soii i z tofu. Zaraz potem zupa misu, 2 rodzaje ryzu ( bialy i brazowy), losos, salatka z fasoli, salatka z kapusty i buraczkow i papier do robienia sushi. Kursu sushi nie robilam, wiec zjadlam wszystko w bardziej prymitywny sposob. Zaraz pekne, ale dobre bylo i jak ladnie podane.
I znowu WOW ! Zamek w Himeji- podobno najpiekniejszy w japonii. Nie wiem jak wygladaja inne, ale ten jest wspanialy. Pieciopietrowy, lsniaco bialy, doskonale utrzymany..bedzie jeszcze piekniejszy, bo wlasnie trwaja prace remontowe i dlatego nie mozna wejsc do srodka.i tak jest cudny, z kazdej perspektywy, a najbardziej na tle blekitnego nieba i wypeszczonych ogrodow!. Ci japonczycy jednak wiele potrafia.