Kyoto! Mowilam, ze sobie radze i wyszystko jest swietnie opisane? Pomylilam sie! Na dworcu kolejowym w kyoto zmienilam zdanie. Pogubilam sie i nie umialam kupic biletu na metro.
Widzialam kilka gejsz, tak mi sie przynajmniej zdaje. Mialy biale twarze, kimona, stopy w skarpetkach, a te w klapkach. Widzialam tez panow w kimonach, ale to chyba nie znak postepowosci japonczykow.. jest chyba ladnie, przynajmniej w swietle latarni- bardzo uroczo. Do kyoto dotarlam po zmierzchu, a ze mieszkam w gion- tradycyjnej, starej dzielnicy miasta, wiec z milionem japonskich turystow powloczylam sie miedzy starymi domami, funkcjonujacymi aktualnie glownie jako restauracje. Bardzo tu prosto i gustownie. stara prawda znowu bierze gore- niewiele moze wiele.
Ale zaraz obok cale zatrzesienie neonow i huk nowoczesnosci. Panie bardzo dbaja o wyglad i sie stroja, panowie tez. Sa mili, ale nie nachalni. Pomagaja nawet przy jedzeniu, kiedy zagubiony turysta nie wie jak ma danie zjesc. Staja w kolejce na przejsciu dla pieszych.
Jedzenie tez dobre, chociaz bardzo inne.przed wieloma knajpami stoja zrobione z plasiku imitacje podawanych wewnatrz dan, bardzo praktyczne, szczegonie dla niepismatych. Nawet w prostych lokalach wszystko jest bardzo ladnie podane.