Skoro swit zerwalismy sie, to juz nasza nowa swiecka tradycja wakacyjna i pognalismy do portu na statek do labuan. Po trzech godzinach bujania dotarlismy do wyspy, ktora ktos okreslil jako mix tropikalnej wyspy i las vegas. Tropikalna wyspa sie zgadza, als las vegas za chiny nie znalezlismy. Caly halas o to, ze cala wyspa jest duty free,! Poszlismy nawet do informacji tzrystycznej, ale poza maskotkami kochajacymi malezje, niewiele wiecej nam ta wizyta nie dala. Po odprawie paszportowej, bo w koncu byl to rejs miedzynarodowy wsiedlismy do kolejnego statku zeby po kolejnej godzinie stawic sie przy okienku odprawy paszportowej w brunei. Czego sie spodziewalismy po tym malenkim panstewku, ktorego monarcha jest jednym z najbogatszych ludzi na swiecie? Ja sobie uknulam wyobrazenie szwajcarii azji...no, troche przeholowalam w tym wyobrazeniu.port prosty, jakich wiele np. W indonezji. Autobus do miasta, jeszcze prostszy, od dawna juz pelnoletni. Ale widoki za oknem niczego sobie...po pierwsze bardzo dobre drogi, po drugie czysto, po trzeci przy drodze z portu do stolicy staly takie chaty, ze az glowa boli. Natomiast to co po drogach jezdzi- nie zachwyca. Downtown BSB mozna przejsc na piechote w 3 minuty wszerz i 5 minuty wzdluz. W samym centrum stoi dworzec autobusowy- bilet autobusowy niezaleznie od trasy, a wiec rowniez do portu- to wydatek 1 dolara brunejskiego {1 €= 1,4 dolary brunejskie},obok centum handlowe ( pisze sie, ze zakupy to sport narodowy brunejczykow- jesli tak jest to musza regularnie latac do sasiednich metropoli, bo w BSB zbyt wiele nie mozna dostac), o rzut beretu oddalony jest chyba najwiekszy meczet w miescie i dwa wiezowce, przyczym zaden nie moze byc wyzszy od minaretu. Na poludniowy wchod od centrum oddalone jest miasto na palach- jak twierdza miejscowi: najwieksze i najstarsze na swiecie. Zyje w nim ponad 20 tysiecy ludzi, sa szkoly, straz pozarna, stacja benzynowa, a dwupietrowy dom na palach,wlasnie oddawany do uzytku, wybudowany przez panstwo kosztuje okolol 60000 dolarow brunejskich...no nie wiem czy to taka dobra inwestycja. Z domow na palach rozciaga sie calkiem calkiem widok na palac sultana, ktory podobno z lot ptaka
przypomina lotnisko {watpliwy komplement dla architekta}. /tak wiec samo miasto nie poraza, als ludzie strasznie mili. I tacy grzeczni, jak juz sie nie spotyka. I chetnie mowia o szefie, a jak mowia to tylko w superlatywach, ze taki dobry i madry i ze dba o swoj narod i nawet tetmu narodowi enerteaiment park zafundowal. Tylko narod przez kilka lat do tego parkuchodzil a potem mu sie znudzi i teraz trzeba bylo rollercoaster sprzedac do tajlandii. Als zostaly pozostale karuzele.