Melbourne jest inne. Jest troche jak Montreal...Miedzy Melbourne i Sydney panuje odwieczna konkurencja, opowiadane sa zlosliwe kawaly i ewidentnie czuc lekki fetor w relacji. Melbourne robi na pierwszy rzut oka znacznie bardziej mlodziezowe i alternatywne, chaotyczne, artystyczniejsze, troche brudniejsze wrazenie niz Sydney. Jest mniej chic, a bardziej hip.
Wszedzie widac bardzo charakterystyczne parterowe, max pietrowe szeregowki z koronkowa sztukateria.Czesc z nich wyraznie podupadla, czesc juz pieknie wyremontowana. Drapacze stawiane sa na kazdym wolnym skrawku ziemi, miedzy nimi walcza o przetrwanie stare budynki. Chinatown, a wlasciwie koreanskie restauracje przejely cale centrum. jesli gdzies widzielismy kolejke przed budynkiem, mozna bylo strzelac, ze jest to nowy koreanski grill.W piatkowy wieczoor miasto szlo sie bawic i dobry nastroj unosil sie w powietrzu.
Montreal nie ma opery ale szczyci sie swoim street artem. Miasto tetni innym niz konkurent ale rowniez ciekawym zyciem.