Troche rozczarowujacy....Po nieciekawych przedmiesciach,robiacy mocne wrazenie east Downtown, potem jednak juz tylko lepiej: Gastown i nowa dzielnica szklanych wiezowcow nad portem jachtowym. W nowej, z rozmachem zaprojektowanej dzielnicy pieknych i bogatych pomyslano o wszystkim. Jest tu sporo trawy, nawet jesli to 3 metry kwadratowe ogrodka szczesliwego wlasciciela mieszkania na parterze, skwerki dla wylegaczy na sloncu i oczywiscie drozki dla psow kanadyjczykow. Bo moj obraz typowego kanadyjczyka jest taki, ze lubi i ma psa, lubi sport i nature, wiec ma na dachu swojego wielkiego auta przynajmniej jeden kajak i jest dumny ze swojego kraju!
Z kazdym krokiem miasto zyskuje, pieknie polozone, otoczone gorami nad oceanem, zielone w odbiciach szkla.
Drugie podejscie, zupelnie nowe wrazenie. Tym razem zignorowalismy east Downtown i wyladowalismy w centrum szklanych drapaczy chmur, eleganckich butikow, szykownych hoteli i drogich restauracji. Jest ladnie, nowoczesnie, estetycznie, a mimo wszystko na luzie. Droga przez Yeltown do Greenville Island juz troche bardziej alternatywna, troche designerska, ciekawa. Nad brzegiem zatoki, na przeciwko Greenville Island robiacy wrazenie front nowoczesnych drapaczy z otaczajacymi je z kazdej strony ogrodami, czesto wyrastajacymi na dachach.
Poszukiwanie delfinow wyszlo nam bardzo skutecznie, bo przy sprzyjajacych warunkach atmosferycznych kilka osobnikow zdecydowalo sie na wplyw do zatoki, Tak ze robiac niewiele kilometrow moglismy obserwowac przez 3 godziny kilka delfinich rodzin, od czasu do czasu wylaniajacych sie z wody. Nawet kilka fok udalo nam sie zobaczyc. Rejs zostal poszerzony o mala runde krajoznawcza z imponujaca panorama Vancouver i majestatycznymi gorami po drugiej stronie.
Jednak nie da sie nie wspomniec o punkcie zapalnym, kiedy stalismy na przystanku w tlumie ciekawych na autobus dwoch takich o silnych wlasciwosciach olfaktorycznych i poszerzonej swiadomosci wzielo sobie taksowek i odjechalo w sina dal. W wielu miejscach na swiecie zadna taksowka by sie nie zatrzymala nie wspominajac o zabraniu potencjalnych pasazerow. Tu wogole panuje specyficzna symbioza spoleczna- niepojete, zastanawiajace.