Nocleg w JB Resort-pokoj w cenie kampingu, zadbany ogrod, prawdopodobnie podwojna funkcja: hotel/ burdel.
Wieczorem udalao sie zorganizowac treking po gorach, przewodnik, jak sie potem okazalo ksiegowy z zawodu, pochodzi z okolicznej wioski i ma kontakty wsrod miejscowych, poza tym robi niestety wrazenie malo rozgarnietego i przestrasznego. Po polgodzinnej rozmowie z nami, w trakcie ktorej, nie byl w stanie odpowiedziec na zadne z naszych pytan, wychodzac zlapal sie za glowe i jeszcze dlugo jej nie puszczal.
Kilkugodzinny spacer po gorach uroczy, ladne widoki, kilka wiosek, tlumy dzieci, nie przyzwyczajonych do turystow, zachwyconych swoimi zdjeciami na monitorze. Nedza i duzo saszeek po 100 ml wodce ( za okolo 15 Eurocento).
W Gorach podobo zyje troche dzikich kociakow....niestety/ stety zadnego nie spotkalismy.
Ukradli mi buty spod drzwi do pokoju!!! Jest koniec listopada, za tydzien wracam do Europy, mam przesiadke w Amsterdamie- Flipflops beda wygladac groteskowo!
Nastepnego dnia przed wyjazdem do Queen Elisabeth NP pojechalysmy w kierunku granicy z Kongo w poszukiwaniu pieknych widokow osniezonych szczytow. Widoki byly piekne, tylko osniezonych nie znalazlysmy.
Droga do QE NP przez For POrtal i Kasese caly czas asfaltowa, tylko potwornie dziurawa.