Dostarczono nasz samochod- piekny Hilux!!! Dziwne tylko, ze czarny i z przyciemnionymi szybami. Instrukcja tylko Po japonsku, przekazanie i objasnienie wozu-troche okrojone. Na wszystkie nasze pytania, pada jedna odpowiedz: just don't use it, just forget it. OK!
A Co jak bedzie problem na drodze, uprzedzalam, ze potrafimy jezdzic ( ewentualnie tez Po lewej stronie,), ale auta nie naprawimy. Don't worry, Call Patric, call Patric, he is connected. OK.
Pierwszy problem: w samochodzie nie ma mapy, a nasza ugandyjska komorka nie dziala. Bledy amatorow- beda nas kosztowac troche nerwow i niepotrzebne 200 km nadlozonej trasy.
Zgubilysmy sie juz na obrzezach Kampali i wjechalysmy na droge do Hoimy. Nie wazne, byle z dala od Kampali, afrykanskie metropolie zle na mnie dzialaja. Droga z Kampali do Hoimy- dobra, asfaltowa. Ruch w niedziele niewielki, pierwszy odcinek poszedl szybko. Z Hoima do Masindi droga juz zacznie gorsza, bita gliniana, nieoznakowana. Afrykanczycy czesto zapytani o droge mowia cokolwiek nawet kiedy nie maja pojecia, jaka jest prawidlowa odpowiedz. Tak nas z Masindi pokierowali, ze tuz przed zmrokiem znalazlysmy sie w Karuma, gdzie wcale nie chcialysmy dotrzec. Jako Ze sie ciemno zrobilo zdecydowalysmy sie na nocleg w jedynym znosnym hotelu w miescie. W cenie pokoju spagetti na sniadanie i zimny prysznic.
400km
8 godzin