Mamy bardzo ambitnego kierowce i przewodnika na safari, az chcialysmy szukac pasow bezpieczenstwa w samochodzie. Wyjazd z hotelu jeszcze o zmroku, zeby tuz przed wschodem slonca znalesc sie przed kasa parku- kolo nas moze nie milion, ale dobrych kilkadziesiat innych samochodow - takiego tlumu nie widzialam jeszcze w zadnym parku..ale juz na samym poczatku osobiste powitanie, przez lezacego na drodze leoparda. On lezal i blokowal droge, a po obu jej stronach tloczyly sie auta z wystajacymi z kazdej dziury turystami z kamerami. Ale kociak uroczy! Jak mu sie juz ta blokada znudzila- wstal i poszedl w las. A my dalej w poszukiwaniu kolejnych zwierzakow. Widzialysmy bardzo duzo bardzo kolorowych ptakow, kilka sloni, bufalo, antylopy, krokodyle..i to chyba tyle. W porownaniu z afryka - to niewiele, ale widoki byly urocze, a zabawa przednia. W przewodniku obudzila sie dusza lowcy i koniecznie chcial nam pokazac jeszcze jednego kotka, ale musialbysmy przemierzac park z predkoscia swiatla, a my chcialysmy cos jeszcze zobaczyc , wiec przedlozylysmy inne zwierzeta i troche spokoju. Przerwa na lunch na plazy, bez hipopotamow i krokodyli. Widoki-piekne!