Zaczelo sie nerwowo, bo juz taxi nie moglismy zatrzymac zeby sie na dworzec dostac. Mozna bylo jechac metrem, prosto i szybko, ale misiek –panisko koniecznie chcial taryfa, a te jak wspomnialam nie reagowaly na nasze machanie. W koncu i tak wyladowalismy w metrze, zeby po chwili stwierdzic, ze w umowionym miejscu na dworcu glownym nikt na nas nie czeka z biletami i permitami. Ok, troche sie spoznilismy,ale i tak nikt nie czekal. No to za telefon i do miejscowego przedstawiciela firmy, ktory jak sie okazalo w zab po angielsku, jedyne co z siebie wydawal to jakies nieartykulowane pojekiwania...no to drugi telefon do toniego, a ten tym swoim uspakajajacym glosem, ze wszystko jest ok, tylko mala zmiana planow, i ze poprzedni numer nie aktualny, ale on za chwile zadzwoni i wszystko nagra i zeby sie nie denerwowac, i wogole no problem. Ja sie zaczynalam juz gotowac, misiek ze stoickim spokojem stwierdzil ze chyba nas zrobili w bambuko i akurat sobie przypomnial ze do domu przyszedl wyciag z karty kredytowej, z potwierdzeniem, ze nam kase odciagneli....ja juz wrzalam...obok jakis chinczyk zapragnal z nami pokonwersowac, ja kipialam, jeszcze chwila a zdarzylby sie pogrom, mord masowy, trudno... potem by mnie przymkneli...nawet nie chce myslec jak moze wygladac wiezienie w chinach...czy ktos z polskiej placowki by mnie wyciagnal...ale ile by to trwalo i co by sie w tym czasie moglo wydarzyc...brrrrr. w przyplywie rozpaczy zadzwonilismy jeszcze raz do toniego, a ja ruszylam moje szanowne 4 litery w poszukiwaniu panienki w rozowej koszulce. Dla jasnosci ona miala wreczyc bilety i permity parze zachodnich turystow – bylismy tam jedynymi bialymi. W koncu dojrzalam jakies niepozorne dziewcze w bladorozowej koszulce, rozmawiajace przez telefon i trzymajace w rece jakies papiery!!! Bylismy uratowani!!! To nasze permity i nasze bilety!!!yes, yes,yes. Przed wejsciem na peron najpierw sprawdzanie dokumentow tozsamosci, potem biletow, potem rtg bagazu, potem jeszcze raz bilety, potem jeszcze raz paszporty...jestesmy jedynymi europejczykami w pociagu. Mamy, na razie przynajmniej, caly przedzial dla siebie, z klima, telewizorkami ( z jedynym programem chinskim), zrodlem tlenu i bardzo formalna i powazna pania wagonowa...do warsu rzut beretem.przed nami 53 godziny podrozy.