Geoblog.pl    daga    Podróże    wietnam    phu quoc
Zwiń mapę
2011
25
mar

phu quoc

 
Wietnam
Wietnam, phu quoc
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 33637 km
 
po 11 dniach pracy bez przerwy zwinelismy sie na 2-dniowy wypoczynek na wyspe. to bylo nam juz potrzebne. od kilku dni nie widzielismy prawie slonca, a kregoslupy odmawialy nam kategorycznie wspolpracy...po oficjalnej imprezie pozegnalnej z udzialem miejscowych notabli i przedstawicieli partii wyladowalismy w czwartek na miedzynarodowym lotnisku w can tho. jak to juz nie raz bywalo, okazalo sie ze prowincja azjatycka ma bardziej wypasiony port lotniczy niz wiekszosc polskich miast, chociaz w tym przypadku wypas ten byl lekko przesadzony. wielkiemu pustemu molochowi nieco uroku dodala ciagle tu stojaca dekoracja bozonarodzeniowa...bardzo ladnie przystrojone choinki.
wyspa...z lotu ptaka urocza, z mniejszej odleglosci niestety dosc brudna. wogole mam wrazenie ze wietnam stal sie szybszy i brudniejszy...no i bogatszy i nowoczesniejszy, na ulicach coraz wiecej samochodow, i to bardzo porzadnych, rowery widuje sie rzadko.
zamieszkalismy w uroczych bungalowach w osrodku z wlasna plaza i kuchnia z daniami dla "dlugich nosow".
po zajaciech w podgrupach pojechalismy na farme perel i do sadow pieprzu...przebywanie z dala od domu z niemcami wiarze sie czasami z koniecznoscia korzystania z typowych atrakcji turystycznych- wycieczki autokarowe do miejsc ktore powinno sie zobaczyc. perly okazaly sie piekne i drozsze niz w domu, a pieprz wygladal i pachnial cudnie.
woda w oceanie cieplutka, piasek miekki a miedzy nogami szlajaly sie tlumy szczeniakow, chyba jednak nie rasy phu quoc. nawet pojawil sie pomysl przemycenia jednego z nich do europy...srodkow uspokajajacych mielismy jeszcze w wystarczajacej ilosci ,ale nie znalazl sie chetny do oddychania usta-usta w razie koniecznosci, i dlatego nie dopuscilismy sie przemytu...
kuchnia w kurorice smaczna, ale jakas taka nieprawdziwa...nastepnego dnia poszukamy garkuchni...

nurkowanie- no coz wiedzialam, ze nie ma co spodziewac sie cudow i dlatego nie bylam zbyt zawiedziona. po pierwsze ze wzgledu na ogolna sytuacje: tsunami, trzesienie ziemi itd...byl dosc mocny prad, silna fala i slaba widocznosc. ryb jak na recepte, ale ladne zlotawe rafy. no i bardzo mila ekipa i odpowiedzialni divemasterzy. koles ktory ze mna nurkowal byl 97 i 98 raz pod woda...respect!
niestety slonce, ktorego przez caly dzien nie widzialam, przez chmury za ktorymi sie schowalo, okazalo sie bardzo podstepne, mam przypalone kolano i obie stopy... jak zwykle wracam do domu w stanie sponiewierania, dobrze ze przynajmniej dzieki dlugiemu kombinezonowi nie jestem poraniona przez rafy...a woda nawet gleboko byla przyjemnie cieplutka.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (41)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 41% świata (82 państwa)
Zasoby: 661 wpisów661 157 komentarzy157 5659 zdjęć5659 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
28.10.2023 - 14.11.2023
 
 
26.05.2023 - 10.06.2023
 
 
18.02.2023 - 12.03.2023