tuz po 7:00 do pokoju zapukal jacob z sunrisetours zeby powiedziec, ze juz jest i ze czas ruszac, bo mamy do przejechania ponad 500 km. przy pysznej kawusi omowilismy szczegoly, przedluzylismy wycieczke na poludnie o 1 dzien, zaplacilysmy i ruszylismy do samochodu. nasz driver robi mile wrazenie. albo jest bardzo niesmialy., albo sie nas boi albo ma wszystko w glebokim powazaniu. wymiana kasy w banku zajela nam ponad godzine, obslugiwalo nas kilka osob, na banknoty 1 birrowe dostalysmy specjalny woreczek. 16 Birrow = 1 $, 20 Birrow = 1 E.
pozytywne zaskoczenie: jedzenie jest ok
straszne spostrzezenie: pan idacy glowna ulica w Sodo z przewieszonym przez ramie kalachem. tu chyba lepiej nie wkurzac sie na lokersow.
na drogach panuja kozy, leza gdzie je nogi poniosa, a niosa je glownie srodkiem szosy krajowej. nasz driver musi wykazywac sie szybkim refleksem i nieustanna czujnoscia- w przeciwnym razie spotkanie z koza moze nam bryke zmasakrowac, a podirytowany pasterz moze nam poslac kulke ostrzegawcza, albo przynajmniej kamien w szybe.
przejechalismy ponad 300 km, caly czas wzdluz drogi plynela rzeka ludzi, niekonczaca sie, czasem w kierunku marketu ( w koncu dzisiaj sobota), czesciej jednak w nieznanym.
dobry hotel to hotel kolo meczetu, mozna byc pewnym ze najpozniej o 4:00 zostanie sie obudzonym przez modlacego sie muezina. jeszcze zabawniej jest jeszeli niedaleko znajduje sie calonocne disco.
jest bardzo malo turystycznie, tj. innych turystow brak, sa samochody un, poza tym zadnych znanych symboli. przechodzac sie glowna ulica sodo szukam powodu, dla jakiego mozna tu przyjechac,poza wymuszonym postojem w drodze do arba, nie znajduje.
w pokoju obok spi bialy z wykrzywiona twarza i dwiema malymi miejscowymi dziewczynkami , chcialabym wierzyc ze jest z "przedszkolanek bez granic", ale prawda jest niestety chyba obrzydliwa.