rano dojechalysmy do rayong, potem do trat, po przerwie i wyczekiwaniu na kolejnych pasazerow do promu...wszystko zajelo jakies 5 godzin...a na promie spotkalysmy belgijki, z ktorymi kajakowalysmy i z ktorymi mialysmy przekraczac granice w pakse. jak sie okazalo, mimo ze ich droga minela bez dodatkowych niespodzianek nie byly od nas szybsze i jeszcze przez bangkok jechaly, co staralysmy sie ominac.
ko chang wieksze niz myslalam, rozne, ale chyba fajne. zamieszkalysmy na lonly ( tylko z nazwy) beach, mamy nowy bungalow, od jutra nurkujemy.
zaczelo sie lenistwo...
uwaga: a teraz spontaniczne, specjalne pozdrowienia dla miska!!!