zyjemy, zyjemy i to nawet niezle
wczoraj rozpoczelysmy kolejna podroz, ktora trwala prawie 20 godzin i stad opoznienie wpisow.
autobuesm kuszetka VIP jechalysmy z vientiane do pakse. musze przyznac, ze autobus bomba! 54 miejsca sypialne, nie ze rozkladane siedzenia do pozycji polsiedzacej, ale regularne wyra, nam sie trafila salonka na koncu autobusu, mialysmy nadzieje, ze bedziemy miec do dyspozycji 5 miejsc, niestety na 2. dworcu dosiadla sie 3 anglikow, ale i tak w niezlym stanie dojechalysmy na poludnie.
z pakse po krotszych lub dluzszych pertaktacjach i strajkach niemalze glodowych ( tylko nam sprzedano bilety bezposrednio do 4 tysiecy wysp) nie informujac o tym biura w pakse, wpakowano nas w kolejny autobus, tym razem z miejscami siedzacymi. niestety kierowca sie zagapil/ pomylil/ zapomnial i zamiast do przystani , pojechal na granice kmerska...ups, nikt nie wysuadl, zobaczylismy celnikow i wrocilismy na brzeg.
mieszkamy w don deng, jedna z wysp, nienajwieksza ale i nie najmniejsza. cala baza ogranicza sie do baaardzo prostych bungalowow i kilku knajpek. ale jak tu laaadnie...bedzie widac na zdjeciach.
dzisiaj jezdzilysmy na rowerach po naszej i odrobine po sasiedniej wyspie, na jutro zaplanowane kajaki, z wyprawa do wodospadow i delfinow