w samolocie do jakarty bylo moze z 10 bialych a reszta to indonezyjskie kobiety, wszystkie wygladaly prawie tak samo, wszystkie prawdopodobnie jechaly do domu na urlop z pracy z emiratow. dziwnie to wygladalo, kilkaset malutkich kobieti paru europejczykow....
jakarta nie tak straszna jak pisza, albo jak sie spodziewalam, na przyklad po dehli, albo hanoi. balagan jak w kazdym wielkim miescie azji, ale moza natknac sie rowniez na calkiem ciekawe zakatki i ladne budynki.
ludzie raczej spokojni, nie sa nachalni, zadnego nagabywania, uczepiania sie i wloczenia za bezbronnymi turystami. jakos malo bialych, ale miejscowi i tak nie wykazuja nami zadnego zainteresowania, no moze z wyjatkiem lokali w ktorych jemy, gdzie na nasz widok do pionu stawala cala- 10-osobowa zaloga - i serwowala nam kolacja za jakies 4-5 euro. calkiem smaczne, trudno powiedziec co , ale raj dla podniebienia to to nie jest.
hostel mamy calkiem ladny, czysty, z patio nieco na uboczu, choc blisko centrum.
w przewodniku trudno znalesc jakiekolwiek informacje o miejscowych atrakcjach. udalo nam sie wygrzebac trzy zdania o kotan- starej holenderskiej dzielnicy, ale na miejscu juz nie wiele bylo do zobaczenia.
zapomnialam wspomniec o tym, ze znowu jestesmy milionerami!!! za 100 euro dostajemy ok. 1.300.000 rupi. fajnie znowu szastac tysiacami na lewo i na prawo , bez wiekszego obciazenia kieszeni.