widocznosc w dalszym ciagu kiepska, ale woda cieplutka i rafy z bliska baardzo ladne. ryby kolorowe i nieagresywne, a z motorowki widzielismy- albo inaczej, sternik widzial skaczacego delfina, a reszta mu uwierzyla.
ko chang bylo dzisiaj sparalizowane brakiem pradu, wszedzie ciemno, glucho ( przekrzykujace sie knajpy nagle zamilkly), w pewnej chwili myslalam nawet ze to sabotaz.
prad wrocil, w knajpach rozlegly sie bozonarodzeniowe piosenki, wyspa sie roziskrzyla.
jutro nurkujemy ostatni raz ( tj. 2 razy), w sobote kolo poludnia wyjezdzamy do bangkoku na lotnisko