havana jest potwornie przygnebiajaca. havana viaje wyglada tak jak musiala wygladac warszawa po wojnie. szare, oblazace budynki, grozace zawaleniem, czesciowo juz zreszta upadle...czasem strach przechodzic pod balkonami, wygladaja jakby wisialy na ostatnim drucie. sklepy jak w latach osiemdziesiatych w polsce. na polkach jest nic! no moze znajdzie sie cos pod lada, ale to tylko dla nielicznych. sklepy w ktorych mozna placic dolarami wygladaja juz nieco lepiej, ale tez bez szalenstwa.
to ironia, ze w kraju, ktory kojazymy z kawa i rzucanymi w prl-u cytrusami, nawet tego nie mozna dostac. poza tym ceny koszmarne, znacznie wyzsze niz w europie i stanach. co jakis czas podchodzi do nas lokers i zagaduje, probuje stac sie przewodnikiem po miescie. szybko sie okazuje, ze chodzi mu o latwe pieniadze.
wieczorami mozna swobodnie chodzic po miescie, mimo ze kiepsko oswietlone, ulice sa dziwnie bezpieczne...tajni wspolpracownicy kontroluja swoje rewiry.
wszystko to strasznie smutne.
autobusy dla turystow, poczekalnie dla turystow, ceny dla turystow.
istnieje mozliwoscspania w prywatnych pokojach, my dowiedzielismy sie o tym na dworcu autobusowym w havana, a potem to juz kolejni wynajmujacy dawali nam namiary na swoich znajomych.